30 grudnia 2015

Outlety - tanio, ale czy zawsze opłacalnie?

Robiąc zakupy w sklepach outletowych często trafiamy na okazje, dzięki którym możemy kupić produkt za małą część jego pierwotnej ceny. Co sprawia, że w sklepach outletowych jest tak tanio?

1. Resztki towaru i wadliwe produkty

Początkowo outlety sprzedawały resztki towaru, często uszkodzonego, pracownikom fabryki, w której te dobra były wytwarzane. Z czasem otworzono również outlety dla wszystkich zainteresowanych. Można było wtedy rzeczywiście kupić towar po okazyjnej cenie, często poniżej kosztów jego produkcji. Było to korzystne również dla producenta, ponieważ jeśli nie sprzedałby tego towaru po obniżonej cenie, to musiałby go zniszczyć i nie zarobiłby na nim w ogóle.

Źródło obrazka: Thomas Hawk, flickr.com

2. Specjalne marki

Współcześnie część oferty outletów można zaliczyć do poprzedniej kategorii, choć prawda jest taka, że wiele produktów wcale nie było przeznaczone do normalnej sprzedaży detalicznej. Raport z amerykańskiego Kongresu wskazuje, że nawet 85% tamtejszej oferty outletów, to produkty specjalnie wyprodukowane do sprzedaży w outletach. Niektórzy producenci wykorzystują fakt, że ich marki są znane, lubiane i preferowane przez konsumentów i oferują pod tą samą lub podobną nazwą “produkty outletowe”. Niestety takie towary są często gorsze jakościowo np. przez wykorzystanie tańszych materiałów. Czasami są zaprojektowane przez innych (tańszych) projektantów. Bywa nawet, że nie mają za wiele wspólnego z marką, pod którą są sprzedawane - ich producenci płacą jedynie za licencję na wykorzystanie nazwy. Klienci natomiast zwabieni promocjami wydają więcej, niż byliby skłonni wydać na taki sam produkt w niemarkowym sklepie, bez 50% upustu. Sam produkt natomiast nigdy nie był przeznaczony do sprzedaży po cenie, jaką jako oryginalną cenę na metce.
Źródło obrazka: vox.com

3. Różnicowanie ceny

Różnica między ceną detaliczną produktu a kosztem jego wytworzenia i dystrybucji bywa na tyle wysoka, że zysk osiąga się nie tylko przy normalnej cenie, ale również i po obniżonej cenie. W ten sposób sprzedawcy korzystają z różnicowania cen. Cena, przy której konsumenci są skłonni nabyć produkt jest różna - część klientów jest skłonna zapłacić wyższą cenę za najnowszy, “markowy” produkt, inni natomiast kupią produkt tylko za niską cenę. Oferując produkt tylko po wyższej cenie, sprzedawcy nie zarobiliby na drugiej grupie. Sprzedając produkt po niskiej cenie, zrezygnowaliby z premii, którą uzyskują na pierwszej grupie. Dodatkowo przy większym wolumenie produkcji można osiągnąć efekty skali.

4. Mniej rozbudowana sieć dystrybucji

Sklepy outletowe umieszczone są najczęściej w mniej dogodnych dla klientów lokalizacjach. Oznacza to mniejsze koszty dla sprzedawców, dzięki niższym czynszom za wynajem powierzchni i mniejszej liczbie punktów. To nie “produkt” szuka klienta, a odwrotnie. W ten sposób to my, jako klienci, ponosimy większe koszty.


Praktyczna rada
Powyższe powody nie sprawiają, że lepszym rozwiązaniem będzie zaniechanie zakupów w outletach, warto jednak wiedzieć za co płacimy i pamiętać o złotej zasadzie, żeby nie kupować czegoś tylko z tego powodu, że jest to tanie.

7 grudnia 2015

Hipoteza klątwy surowcowej

Autorem wpisu jest Konrad Czernichowski, pracownik Wydziału Ekonomicznego UMCS w Lublinie.

Płacąc codziennie w sklepie złotymi, nie zastanawiamy się, skąd wzięła się nazwa polskiej waluty. "Złoty" pochodzi od pierwiastka, który w naszej strefie kulturowej uchodzi za najcenniejszy. Nie dla wszystkich ludzi surowce naturalne są jednak najbardziej wartościowe na świecie. Walutą Botswany, która zapewnia 25% światowej produkcji diamentów, jest pula. „Pula” w języku setswana znaczy „deszcz”. Tswana – główny lud Botswany, która oznacza „miejsce, gdzie żyją Tswana” – cenią więc wodę bardziej niż diamenty. Trudno się temu dziwić. Przeciętny Botswańczyk nigdy nie miał w ręku diamentu, którego cena za karat dochodzi nawet do kilkunastu tysięcy dolarów. Woda jest natomiast towarem rzadkim, którego niedobory odczuwa całe społeczeństwo. Paradoks wody i diamentów znany był już w XIX w. Ekonomiści dociekali, dlaczego niezbędna do życia woda osiąga niższą cenę w porównaniu z diamentami. Odpowiedzi nie da porównanie użyteczności całkowitej obu dóbr (gdyż ona jest zdecydowanie wyższa w przypadku wody), lecz porównanie użyteczności krańcowej (rozumianej jako przyrost użyteczności całkowitej, gdy konsumpcja wzrasta o jednostkę, ceteris paribus; po zaspokojeniu pragnienia użyteczność przyrasta o wiele szybciej w przypadku konsumpcji kolejnych jednostek diamentów niż w przypadku wody) oraz obfitości występowania wody.

Występowanie minerałów na danym terytorium często nie przekłada się na dobrobyt jego mieszkańców. Przykładem może być Demokratyczna Republika Konga nazywana tablicą Mendelejewa z uwagi na występowanie w tym kraju praktycznie wszystkich pierwiastków. Do cenniejszych złóż należą złoto, diamenty, miedź i koltan. Ten ostatni jest niezbędny do produkcji mikroprocesorów, telefonów komórkowych i laptopów. 80% światowych złóż koltanu znajduje się w Kongu. Kongo jest tymczasem jednym z najbiedniejszych krajów świata. Targają nim konflikty zbrojne (szczególnie w prowincji Północne Kivu na wschodzie kraju), nad którymi zupełnie nie panują władze w stolicy kraju Kinszasie. Z kolei uboga w surowce Japonia jest jedną z czołowych gospodarek świata.

Dlaczego nie wszystkie kraje wykorzystują zasoby surowcowe? Jednym ze sposobów wyjaśnienia tego zjawiska jest hipoteza klątwy surowcowej. Wedle niej gospodarka oparta na eksploatacji zasobów naturalnych rozwija się wolniej, a system polityczny w takim państwie jest niestabilny. Problemem jest często powszechna korupcja, słabe społeczeństwo obywatelskie. Rządy takich państw nie mają bodźców, aby usprawniać ich działalność, zwiększać transparentność reżimu i aktywizować obywateli. Ich głównym celem pozostaje utrzymanie kontroli nad surowcami zapewniającymi łatwy pieniądz, którym zainteresowana jest także opozycja. Wzmaga to konflikty wewnętrzne. Spotkać można również taką prawidłowość, że mieszkańcy krajów pozbawionych surowców zmuszeni byli do kreatywności i stopniowo powiększali swoje bogactwo. Z kolei obywatele krajów obfitych w minerały byli pozbawieni takich bodźców. Elementem klątwy surowcowej jest tzw. choroba holenderska. Polega ona na tym, że na skutek odkrycia nowych złóż do kraju napływają waluty obce. Następuje aprecjacja waluty krajowej względem walut zagranicznych. Ma to zabójczy wręcz wpływ na eksport w pozostałych działach gospodarki, a tym samym na produkcję i stopę bezrobocia. Kraje coraz bardziej uzależniają się od cen światowych surowców. Stają się wrażliwe na wahania ich cen. Ponadto, zwolennicy tej hipotezy dowodzą, że państwa takie nie doceniają wartości edukacji w długim okresie, a rozwój przemysłu wydobywczego wiąże się z dewastacją środowiska naturalnego.
Lusaka to miasto olbrzymich dysproporcji. Nieopodal hoteli, banków i hipermarketów znajduje się Misisi - dzielnica slamsów bez dostępu do bieżącej wody i prądu, uważana za jedną z pięciu najgorszych w Afryce Subsaharyjskiej
Inne przykłady afrykańskich państw zasobnych w surowce to m.in. Zambia, Angola, Gwinea Równikowa, Sudan Południowy, Ghana, Mozambik czy Tanzania. Wszystkie one muszą borykać się z zagrożeniem „klątwy surowcowej”. W 2006 r. ogłoszono oficjalnie odkrycie ropy naftowej w Ugandzie. Kraj ten zajmuje obecnie trzecie miejsce w Afryce Subsaharyjskiej pod względem wielkości udowodnionych złóż tego surowca (po Nigerii i Angoli, a przed Sudanem Południowym i Gabonem). Wydobycie ropy planowane jest na 2018 r. i stopniowo będzie rosnąć. Rząd ugandyjski wynegocjował jedne z najlepszych w Afryce warunki kontraktów z korporacjami naftowymi, wedle których 80 proc. zysku ze sprzedaży ropy trafi do budżetu państwa. Może to oznaczać, iż surowiec ten będzie zapewniał blisko jedną trzecią dochodów budżetowych. Jeśli sprawdzą się prognozy i w początkowym okresie sektor naftowy w Ugandzie będzie stanowił 7 proc. PKB, należy się liczyć ze wzrostem popytu na ugandyjski szyling, który w związku z tym będzie się umacniał względem dolara, a to spowoduje mniejszą opłacalność eksportu w innych gałęziach przemysłu [1].

W latach 2009-2012 miałem okazję realizować wespół z kolegami z Uniwersytetu Wrocławskiego (D. Kopińskim i A. Polusem) grant MNiSW, którego celem było przetestowanie hipotezy klątwy surowcowej na przykładzie Botswany i Zambii. Wyniki badań pokazały, że otoczenie polityczno-instytucjonalne, ekonomiczne, historyczne, geograficzno-fizyczne, społeczno-kulturowe i międzynarodowe ma o wiele większe znaczenie dla rozwoju gospodarczego obu krajów niż sam fakt występowania na ich terytorium, odpowiednio: diamentów i miedzi. Potwierdziły to rozmowy z ekspertami, politykami, przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego, przedsiębiorcami, a nawet ze zwykłymi ludźmi. Dla mnie osobiście największym zaskoczeniem tych badań była odpowiedź na jedno z pytań, udzielona przez większość przeankietowanych zambijskich respondentów. Pytanie brzmiało: „Czy uważasz, że surowce naturalne są przekleństwem, czy błogosławieństwem dla Afrykańczyków?” Spodziewałem się odpowiedzi „Zdecydowanie przekleństwem” i „Raczej przekleństwem” z uwagi na sytuację w ich własnym kraju – powszechność korupcji oraz transfer znacznej części zysków z wydobycia miedzi za granicę. Tymczasem 77,3% osób było zdania, że minerały są błogosławieństwem (z czego 84,6% podało odpowiedź „Zdecydowanie błogosławieństwem”). Pytani o uzasadnienie takiej opinii, podawali m.in. takie argumenty:

  • „To zależy od nas samych, jak naprawdę żyjemy”;
  • „To ludzie mają problemy, a nie surowce. To problem podziału. Dlatego nawet dla takich krajów minerały są błogosławieństwem”;
  • „Nie mogę winić Boga za ulokowanie miedzi w Zambii – jest ona zdecydowanie błogosławieństwem”;
  • „Robimy zły użytek z tego błogosławieństwa”.

Rzeczywiście, intuicje zwykłych Zambijczyków są słuszne. Na to, jak obecność miedzi i diamentów wpływa na rozwój Zambii i Botswany, wpływ mają takie czynniki, jak: moment odkrycia złóż (w Zambii – przed uzyskaniem niepodległości, w Botswanie – po); łatwość wydobycia; etyka pracy, funkcjonowanie instytucji politycznych i gospodarczych; trudności z dywersyfikacją gospodarki; relacje między rządem, biznesem i organizacjami pozarządowymi.
Przetłumaczona w 2014 r. książka Darona Acemoglu i Jamesa A. Robinsona pt. „Dlaczego narody przegrywają” uznaje jakość instytucji politycznych i gospodarczych za kluczowy czynnik prowadzący do pomyślności. Instytucje gospodarcze dostarczają bodźców do kształcenia się, inwestowania, oszczędzania, wprowadzania innowacji i stosowania nowych technik. Sprawne działanie instytucji gospodarczych zapewniają z kolei włączające (inkluzywne) instytucje polityczne zapewniające, że władza działa w interesie obywateli. Tymczasem w wielu krajach afrykańskich instytucje mają charakter wyzyskujący, a nie włączający.

Bardziej szczegółowe wyniki badań nad przemysłem wydobywczym w obu krajach afrykańskich można znaleźć w książce: K. Czernichowski, D. Kopiński, A. Polus, Klątwa surowcowa w Afryce? Przypadek Zambii i Botswany, CeDeWu, Warszawa 2012.

Nchanga Open Pit - druga największa na świecie kopalnia odkrywkowa, Copperbelt, Zambia
[1] W. Tycholiz, A. Polus, Perspektywy wystąpienia zjawiska klątwy surowcowej w Ugandzie – aspekty ekonomiczne, w: „PCSA Working Papers Series No. 16”, październik 2015, ss. 5-10.