Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inflacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inflacja. Pokaż wszystkie posty

24 lutego 2013

60 sekund z ekonomią: Krzywa Phillipsa

Krzywa Phillipsa to ilustracja związku między stopą inflacji a stopą bezrobocia. Jako pierwszy tę zależność opisał Alban William Phillips, nowozelandzki ekonomista pracujący przez większość swojej kariery w Wielkiej Brytanii (ciekawostka - rzeczywiście zanim został ekonomistą pracował jako łowca krokodyli).

Krzywa Phillipsa mówi, że im niższe bezrobocie w gospodarce, tym wyższa będzie inflacja. Pokazuje pewne możliwości jakie ma do wyboru społeczeństwo (politycy). Późniejsze badania zakwestionowały jednak istnienie tego związku w długim okresie czasu.

5 listopada 2011

Dwa cytaty o niebezpiecznych konsekwencjach inflacji

Każdej inflacji towarzyszy moralne rozluźnienie. Wynika to po części z tego, że inflacja zabija wiarę w trwałość czegokolwiek. Odbiera wiarę w przyszłość. A człowiek pozbawiony tej wiary nie ma zobowiązań – ani wobec innych, ani wobec siebie. Toteż inflacja jest nie tylko zjawiskiem ekonomicznym, ale także problemem etycznym, chorobą, która atakuje i niszczy kulturę. 
Ryszard Kapuściński, Lapidaria

Pierwszym lekarstwem dla źle zarządzanego państwa jest inflacja, drugim zaś wojna.  Oba rozwiązania przynoszą chwilową poprawę koniunktury; oba prowadzą do trwałej ruiny. Ale oba są ucieczką dla politycznych i ekonomicznych oportunistów.

(The first panacea for a mismanaged nation is inflation of the currency; the second is war. Both bring a temporary prosperity; both bring a permanent ruin. But both are the refuge of political and economic opportunists.)
Ernest Hemingway, Notes on the Next War: A Serious Topical Letter

4 czerwca 2011

Wzrost wynagrodzeń nie bierze się znikąd

Dobry tekst o sytuacji na Białorusi, który przypomina o kilku ekonomicznych oczywistościach, o których zdarza się zapominać nie tylko u naszych wschodnich sąsiadów:
Praprzyczyna obecnych problemów Białorusi brzmi niczym anegdota o efekcie motyla, który machając skrzydłami w Kanadzie, powoduje burzę piaskową w Teksasie. W 2006 r., przed poprzednimi wyborami, podczas IV Wszechbiałoruskiego Zjazdu Ludowego, czyli tworu uchwalającego kolejne pięciolatki, obiecano, że do 2011 r. Białorusini będą zarabiać po 500 dol.

Obietnica padła, jednak przez dłuższy czas pensje rosły powoli i na rok przed wyborami wynosiły zaledwie średnio 1,1 mln rubli, czyli 384 dol. O problemie przypomniano sobie w 2010 r. Nie mogło się wszak okazać, że kluczowa obietnica prezydenta nie została spełniona. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać. Widać je zresztą w oficjalnych statystykach. W 2009 r. średnia pensja wzrosła realnie w skali roku o 0,1 proc., emerytura – o 0,2 proc., czyli tyle, ile wzrost gospodarczy. W 2010, roku wyborczym, wzrost wyniósł odpowiednio 14,9 i aż 23,9 proc. przy wzroście PKB rzędu 7,6 proc. O połowę podniesiono też płacę minimalną. Oczywiście podwyżka płac nijak się miała do realnych zdolności gospodarki białoruskiej, ale Łukaszenka osiągnął postawiony cel: w grudniu średnia pensja przekroczyła 1,5 mln rubli, co dało dokładnie 532 dol.

Za podwyżki zapłacili – pośrednio i bezpośrednio – przedsiębiorcy. W sierpniu 2010 r. rząd podniósł im cenę energii o 21 proc., a gazu o 13 proc. Władze dodrukowały pieniądze. Naciskano też na podwyższenie pensji pracownikom. W październiku 2010 r. wicemer Mińska Hanna Macielska rozesłała do prywatnych biznesmenów oficjalne pisma z żądaniem „zabezpieczenia podwyżek płac do poziomu 500 dol. w ekwiwalencie”. W przeciwnym razie – już nieoficjalnie – grożono kontrolami, które w warunkach białoruskich mogą się skończyć zamknięciem biznesu.

Źródło:

17 kwietnia 2011

Czy mamy w Polsce rekordowo drogą benzynę? Była już droższa

Nigdy za mało przypominania o konieczności uwzględniania tego, że pieniądz zmienia swoją wartość w czasie.
Obecnie w Polsce trzeba zapłacić średnio 5,16 zł za litr najpopularniejszej benzyny 95, a za litr oleju napędowego 5,08 zł - poinformowała wczoraj firma BM Reflex.
(...)
Ceny benzyny i oleju napędowego są obecnie w Polsce rekordowo wysokie - w bezwzględnych liczbach. Ale według Urszuli Cieślak z BM Reflex, jeśli uwzględnić inflację, to w przeszłości płaciliśmy już drożej za paliwa.
Po uwzględnieniu inflacji najdrożej za benzynę 95 płaciliśmy we wrześniu 2005 r., kiedy huragan Katrina spustoszył rafinerie nad Zatoką Meksykańską. Wtedy nominalnie litr benzyny 95 kosztował 4,5 zł. Ale przy dzisiejszej wartości złotego był to odpowiednik 5,26 zł. 
Źródło:
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,9445772,Paliwa_sa_drogie__ale_rekordy_cen_byly_juz_kilka_lat.html 

29 stycznia 2011

Zimbabwe pokonało hiperinflację

Współautorem wpisu jest Michał Chodowski

Ze świetnej audycji Dariusza Rosiaka - Raport o stanie świata. Raport o Zimbabwe:
Mało jest takich krajów, które tak szybko jak Zimbabwe przeżyły kataklizm cywilizacyjny w ciągu zaledwie kilku lat. Do końca XX wieku kraj uważany za najlepiej rozwinięty w Afryce, lepiej nawet niż RPA, spichlerz Afryk, producent eksporter żywności, kraj zapewniający nie tylko bogatym ale i biednym życie na przyzwoitym poziomie. Kraj, w którym po przejęciu władzy przez czarnych nie było rewolucji, nie było wypędzania białych. W ciągu ostatniej dekady ten kraj zmienił się w żebraka i politycznego pariasa. To wszystko w dużej mierze za sprawą tej samej osoby, dzięki której wcześniej Zimbabwe tak wspaniale się rozwijało. Robert Mugabe – jedna z największych postaci ruchu wyzwoleńczego Afryki, prezydent, dyktator Zimbabwe.
Cała audycja:
Z wikipedii:
Inflacja w Zimbabwe gwałtownie rosła począwszy od 1998 roku, kiedy wynosiła 32%. Inflacja na koniec roku 2007 przekroczyła 100 tys. procent w skali rocznej. W maju 2008 wprowadzono do obiegu banknot o nominale 500 000 000 dolarów zimbabweńskich oraz specjalne czeki rolne o nominałach 5, 25 oraz 50 miliardów dolarów zimbabweńskich. W pierwszych dniach lipca 2008 1 złoty polski był wart 8 miliardów dolarów zimbabweńskich. W tym samym miesiącu rząd Zimbabwe ogłosił oficjalnie inflację na poziomie 231 milionów procent, wprowadzając jednocześnie na rynek banknot o nominale 100 miliardów dolarów zimbabweńskich. 30 lipca 2008 dyrektor Banku Centralnego Zimbabwe Gideon Gono ogłosił, że aby ograniczyć skutki hiperinflacji od 1 sierpnia przeprowadzona zostanie denominacja dolara Zimbabwe w proporcji 10 miliardów:1. Jednym z powodów podjęcia decyzji o denominacji był problem z systemami informatycznymi bankomatów, które nie zostały zaprogramowane do obsługi kwot posiadających olbrzymią liczbę zer.
W związku z brakiem zaufania do danych podawanych przez rząd Zimbabwe ekspert, profesor Steve Hanke, starszy członek waszyngtońskiego Cato Institute przeprowadził analizę rynkową, w wyniku której ustalił rzeczywisty indeks hiperinflacji w Zimbabwe. Ostatnie kalkulacje wykazują, iż jest ona na poziomie 13,2 miliarda procent miesięcznie, co stanowi 516 trylionów (516 000 000 000 000 000 000) procent w stosunku rocznym. Zimbabweńska hiperinflacja stała się tym samym drugą największą w historii świata, wyprzedzając jugosłowiańską hiperinflację z 1994 r. a stając po węgierskiej z roku 1946, w której wynosiła ona prawie 13 biliardów (12 950 000 000 000 000) procent miesięcznie, z cenami podwajającymi się co każde 15,6 godziny. W stanie na listopad 2008 ceny w Zimbabwe podwajają się co 1,3 dnia (31,2 godziny). 17 stycznia 2009 roku wyemitowane zostały banknoty o nominale 10 bilionów dolarów, przygotowane są również banknoty o nominałach 20, 50 i 100 bilionów dolarów, jednak nie zostały jeszcze wprowadzone do obiegu. 31 stycznia 2009 minister finansów Zimbabwe ogłosił, że dolar Zimbabwe przestał być jedyną obowiązującą walutą.
Krótki reportaż:

Więcej zdjęć z Zimbabwe:

Aktualne informacje wskazują, że sytuacja w kraju została już opanowana. W jaki sposób?
Po dramatycznych w przebiegu wyborach i uformowaniu tzw. rządów jedności ministrem finansów został Tenai Biti. Jego pierwszą decyzją było ustabilizowanie waluty i porzucenie dotychczasowego dolara Zimbabwe. Zamiast niego zaordynowano swoistą izbę walutową, system oparty na dolarze amerykańskim, randzie południowoafrykańskim i puli botswańskiej. Efekt? W grudniu 2010 roku wskaźnik inflacji wyniósł 3,2 proc. Bez żadnych zer. A minister finansów oświadczył, że inflacja średnioroczna wyniesie 4,5 proc., czyli zmieści się poniżej zapowiadanego wcześniej poziomu 5 proc.
Źródła:

Przy okazji konkurs:
Wśród osób, które do końca lutego nadeślą artykuł lub link do umieszczenia na stronie zostanie wylosowana nagroda w postaci autentycznego 100 bilionowego banknotu dolara zimbabweńskiego, pochodzącego z czasów hiperinflacji (zdjęcie identycznego banknotu powyżej). Oczywiście odbiór nagrody - dla osób, które uważają, że nie ma ona żadnej wartości - nie jest obowiązkowy;)

11 stycznia 2011

Jak się mierzy inflację?

Reportaż J. Solskiej o tym, jak GUS mierzy w Polsce inflację:
W ostatnich miesiącach [artykuł z października 2009 - GK] drożeją warzywa i owoce, pieczywo i nabiał, makarony i słodycze. Za te (i inne) towary trzeba płacić od kilku do kilkudziesięciu procent więcej. Tymczasem GUS wyliczył, że w ciągu roku wzrost cen wyniósł zaledwie 2,3 proc. Jak wyjaśnić taki fenomen?
Cały tekst:
http://www.polityka.pl/rynek/gospodarka/234779,1,zycie-wedlug-gus.read
Inny ciekawy fragment:
Zawartość ślepego koszyka najbliższa jest strukturze wydatków emerytów i rodzin pracowniczych. W 13,2 mln gospodarstw mieszka 9,5 mln emerytów, ich gospodarstwa najczęściej bywają jednoosobowe. Ale i oni przy niektórych pozycjach wyrażą zdziwienie, zwłaszcza przy kosztach ochrony zdrowia. Wydatki na lekarzy i lekarstwa przeciętnego Polaka wynoszą 51 zł miesięcznie z każdego wydanego tysiąca. Starsi ludzie wydają jednak wielokrotnie więcej, choć raczej nie na ordynowane przez lekarza leki, ale różnego rodzaju maści przeciwbólowe, pigułki wzmacniające i inne paramedykamenty.
Z przeglądu ślepego koszyka płynie też inny wniosek. Statystyczny Polak więcej pieniędzy przeznacza na to, żeby zdrowie stracić, niż żeby je zachować. Alkohol i papierosy kosztują nas miesięcznie prawie 57 zł (z każdego tysiąca). Na odzież i obuwie wydajemy średnio 54 zł. Z książeczki, wypełnianej przez niepalących Krynickich z Warszawy, wynika, że o wiele więcej wydają miesięcznie na samo wino. Lutostańscy z Łomży też nie zdawali sobie sprawy, że ich miesięczne wydatki na używki dają w sumie spore pieniądze: on pali i często sięga po piwo.

Na stronach NY Timesa - interaktywna wizualizacja koszyka dóbr amerykańskiego konsumenta: