30 grudnia 2015

Outlety - tanio, ale czy zawsze opłacalnie?

Robiąc zakupy w sklepach outletowych często trafiamy na okazje, dzięki którym możemy kupić produkt za małą część jego pierwotnej ceny. Co sprawia, że w sklepach outletowych jest tak tanio?

1. Resztki towaru i wadliwe produkty

Początkowo outlety sprzedawały resztki towaru, często uszkodzonego, pracownikom fabryki, w której te dobra były wytwarzane. Z czasem otworzono również outlety dla wszystkich zainteresowanych. Można było wtedy rzeczywiście kupić towar po okazyjnej cenie, często poniżej kosztów jego produkcji. Było to korzystne również dla producenta, ponieważ jeśli nie sprzedałby tego towaru po obniżonej cenie, to musiałby go zniszczyć i nie zarobiłby na nim w ogóle.

Źródło obrazka: Thomas Hawk, flickr.com

2. Specjalne marki

Współcześnie część oferty outletów można zaliczyć do poprzedniej kategorii, choć prawda jest taka, że wiele produktów wcale nie było przeznaczone do normalnej sprzedaży detalicznej. Raport z amerykańskiego Kongresu wskazuje, że nawet 85% tamtejszej oferty outletów, to produkty specjalnie wyprodukowane do sprzedaży w outletach. Niektórzy producenci wykorzystują fakt, że ich marki są znane, lubiane i preferowane przez konsumentów i oferują pod tą samą lub podobną nazwą “produkty outletowe”. Niestety takie towary są często gorsze jakościowo np. przez wykorzystanie tańszych materiałów. Czasami są zaprojektowane przez innych (tańszych) projektantów. Bywa nawet, że nie mają za wiele wspólnego z marką, pod którą są sprzedawane - ich producenci płacą jedynie za licencję na wykorzystanie nazwy. Klienci natomiast zwabieni promocjami wydają więcej, niż byliby skłonni wydać na taki sam produkt w niemarkowym sklepie, bez 50% upustu. Sam produkt natomiast nigdy nie był przeznaczony do sprzedaży po cenie, jaką jako oryginalną cenę na metce.
Źródło obrazka: vox.com

3. Różnicowanie ceny

Różnica między ceną detaliczną produktu a kosztem jego wytworzenia i dystrybucji bywa na tyle wysoka, że zysk osiąga się nie tylko przy normalnej cenie, ale również i po obniżonej cenie. W ten sposób sprzedawcy korzystają z różnicowania cen. Cena, przy której konsumenci są skłonni nabyć produkt jest różna - część klientów jest skłonna zapłacić wyższą cenę za najnowszy, “markowy” produkt, inni natomiast kupią produkt tylko za niską cenę. Oferując produkt tylko po wyższej cenie, sprzedawcy nie zarobiliby na drugiej grupie. Sprzedając produkt po niskiej cenie, zrezygnowaliby z premii, którą uzyskują na pierwszej grupie. Dodatkowo przy większym wolumenie produkcji można osiągnąć efekty skali.

4. Mniej rozbudowana sieć dystrybucji

Sklepy outletowe umieszczone są najczęściej w mniej dogodnych dla klientów lokalizacjach. Oznacza to mniejsze koszty dla sprzedawców, dzięki niższym czynszom za wynajem powierzchni i mniejszej liczbie punktów. To nie “produkt” szuka klienta, a odwrotnie. W ten sposób to my, jako klienci, ponosimy większe koszty.


Praktyczna rada
Powyższe powody nie sprawiają, że lepszym rozwiązaniem będzie zaniechanie zakupów w outletach, warto jednak wiedzieć za co płacimy i pamiętać o złotej zasadzie, żeby nie kupować czegoś tylko z tego powodu, że jest to tanie.

7 grudnia 2015

Hipoteza klątwy surowcowej

Autorem wpisu jest Konrad Czernichowski, pracownik Wydziału Ekonomicznego UMCS w Lublinie.

Płacąc codziennie w sklepie złotymi, nie zastanawiamy się, skąd wzięła się nazwa polskiej waluty. "Złoty" pochodzi od pierwiastka, który w naszej strefie kulturowej uchodzi za najcenniejszy. Nie dla wszystkich ludzi surowce naturalne są jednak najbardziej wartościowe na świecie. Walutą Botswany, która zapewnia 25% światowej produkcji diamentów, jest pula. „Pula” w języku setswana znaczy „deszcz”. Tswana – główny lud Botswany, która oznacza „miejsce, gdzie żyją Tswana” – cenią więc wodę bardziej niż diamenty. Trudno się temu dziwić. Przeciętny Botswańczyk nigdy nie miał w ręku diamentu, którego cena za karat dochodzi nawet do kilkunastu tysięcy dolarów. Woda jest natomiast towarem rzadkim, którego niedobory odczuwa całe społeczeństwo. Paradoks wody i diamentów znany był już w XIX w. Ekonomiści dociekali, dlaczego niezbędna do życia woda osiąga niższą cenę w porównaniu z diamentami. Odpowiedzi nie da porównanie użyteczności całkowitej obu dóbr (gdyż ona jest zdecydowanie wyższa w przypadku wody), lecz porównanie użyteczności krańcowej (rozumianej jako przyrost użyteczności całkowitej, gdy konsumpcja wzrasta o jednostkę, ceteris paribus; po zaspokojeniu pragnienia użyteczność przyrasta o wiele szybciej w przypadku konsumpcji kolejnych jednostek diamentów niż w przypadku wody) oraz obfitości występowania wody.

Występowanie minerałów na danym terytorium często nie przekłada się na dobrobyt jego mieszkańców. Przykładem może być Demokratyczna Republika Konga nazywana tablicą Mendelejewa z uwagi na występowanie w tym kraju praktycznie wszystkich pierwiastków. Do cenniejszych złóż należą złoto, diamenty, miedź i koltan. Ten ostatni jest niezbędny do produkcji mikroprocesorów, telefonów komórkowych i laptopów. 80% światowych złóż koltanu znajduje się w Kongu. Kongo jest tymczasem jednym z najbiedniejszych krajów świata. Targają nim konflikty zbrojne (szczególnie w prowincji Północne Kivu na wschodzie kraju), nad którymi zupełnie nie panują władze w stolicy kraju Kinszasie. Z kolei uboga w surowce Japonia jest jedną z czołowych gospodarek świata.

Dlaczego nie wszystkie kraje wykorzystują zasoby surowcowe? Jednym ze sposobów wyjaśnienia tego zjawiska jest hipoteza klątwy surowcowej. Wedle niej gospodarka oparta na eksploatacji zasobów naturalnych rozwija się wolniej, a system polityczny w takim państwie jest niestabilny. Problemem jest często powszechna korupcja, słabe społeczeństwo obywatelskie. Rządy takich państw nie mają bodźców, aby usprawniać ich działalność, zwiększać transparentność reżimu i aktywizować obywateli. Ich głównym celem pozostaje utrzymanie kontroli nad surowcami zapewniającymi łatwy pieniądz, którym zainteresowana jest także opozycja. Wzmaga to konflikty wewnętrzne. Spotkać można również taką prawidłowość, że mieszkańcy krajów pozbawionych surowców zmuszeni byli do kreatywności i stopniowo powiększali swoje bogactwo. Z kolei obywatele krajów obfitych w minerały byli pozbawieni takich bodźców. Elementem klątwy surowcowej jest tzw. choroba holenderska. Polega ona na tym, że na skutek odkrycia nowych złóż do kraju napływają waluty obce. Następuje aprecjacja waluty krajowej względem walut zagranicznych. Ma to zabójczy wręcz wpływ na eksport w pozostałych działach gospodarki, a tym samym na produkcję i stopę bezrobocia. Kraje coraz bardziej uzależniają się od cen światowych surowców. Stają się wrażliwe na wahania ich cen. Ponadto, zwolennicy tej hipotezy dowodzą, że państwa takie nie doceniają wartości edukacji w długim okresie, a rozwój przemysłu wydobywczego wiąże się z dewastacją środowiska naturalnego.
Lusaka to miasto olbrzymich dysproporcji. Nieopodal hoteli, banków i hipermarketów znajduje się Misisi - dzielnica slamsów bez dostępu do bieżącej wody i prądu, uważana za jedną z pięciu najgorszych w Afryce Subsaharyjskiej
Inne przykłady afrykańskich państw zasobnych w surowce to m.in. Zambia, Angola, Gwinea Równikowa, Sudan Południowy, Ghana, Mozambik czy Tanzania. Wszystkie one muszą borykać się z zagrożeniem „klątwy surowcowej”. W 2006 r. ogłoszono oficjalnie odkrycie ropy naftowej w Ugandzie. Kraj ten zajmuje obecnie trzecie miejsce w Afryce Subsaharyjskiej pod względem wielkości udowodnionych złóż tego surowca (po Nigerii i Angoli, a przed Sudanem Południowym i Gabonem). Wydobycie ropy planowane jest na 2018 r. i stopniowo będzie rosnąć. Rząd ugandyjski wynegocjował jedne z najlepszych w Afryce warunki kontraktów z korporacjami naftowymi, wedle których 80 proc. zysku ze sprzedaży ropy trafi do budżetu państwa. Może to oznaczać, iż surowiec ten będzie zapewniał blisko jedną trzecią dochodów budżetowych. Jeśli sprawdzą się prognozy i w początkowym okresie sektor naftowy w Ugandzie będzie stanowił 7 proc. PKB, należy się liczyć ze wzrostem popytu na ugandyjski szyling, który w związku z tym będzie się umacniał względem dolara, a to spowoduje mniejszą opłacalność eksportu w innych gałęziach przemysłu [1].

W latach 2009-2012 miałem okazję realizować wespół z kolegami z Uniwersytetu Wrocławskiego (D. Kopińskim i A. Polusem) grant MNiSW, którego celem było przetestowanie hipotezy klątwy surowcowej na przykładzie Botswany i Zambii. Wyniki badań pokazały, że otoczenie polityczno-instytucjonalne, ekonomiczne, historyczne, geograficzno-fizyczne, społeczno-kulturowe i międzynarodowe ma o wiele większe znaczenie dla rozwoju gospodarczego obu krajów niż sam fakt występowania na ich terytorium, odpowiednio: diamentów i miedzi. Potwierdziły to rozmowy z ekspertami, politykami, przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego, przedsiębiorcami, a nawet ze zwykłymi ludźmi. Dla mnie osobiście największym zaskoczeniem tych badań była odpowiedź na jedno z pytań, udzielona przez większość przeankietowanych zambijskich respondentów. Pytanie brzmiało: „Czy uważasz, że surowce naturalne są przekleństwem, czy błogosławieństwem dla Afrykańczyków?” Spodziewałem się odpowiedzi „Zdecydowanie przekleństwem” i „Raczej przekleństwem” z uwagi na sytuację w ich własnym kraju – powszechność korupcji oraz transfer znacznej części zysków z wydobycia miedzi za granicę. Tymczasem 77,3% osób było zdania, że minerały są błogosławieństwem (z czego 84,6% podało odpowiedź „Zdecydowanie błogosławieństwem”). Pytani o uzasadnienie takiej opinii, podawali m.in. takie argumenty:

  • „To zależy od nas samych, jak naprawdę żyjemy”;
  • „To ludzie mają problemy, a nie surowce. To problem podziału. Dlatego nawet dla takich krajów minerały są błogosławieństwem”;
  • „Nie mogę winić Boga za ulokowanie miedzi w Zambii – jest ona zdecydowanie błogosławieństwem”;
  • „Robimy zły użytek z tego błogosławieństwa”.

Rzeczywiście, intuicje zwykłych Zambijczyków są słuszne. Na to, jak obecność miedzi i diamentów wpływa na rozwój Zambii i Botswany, wpływ mają takie czynniki, jak: moment odkrycia złóż (w Zambii – przed uzyskaniem niepodległości, w Botswanie – po); łatwość wydobycia; etyka pracy, funkcjonowanie instytucji politycznych i gospodarczych; trudności z dywersyfikacją gospodarki; relacje między rządem, biznesem i organizacjami pozarządowymi.
Przetłumaczona w 2014 r. książka Darona Acemoglu i Jamesa A. Robinsona pt. „Dlaczego narody przegrywają” uznaje jakość instytucji politycznych i gospodarczych za kluczowy czynnik prowadzący do pomyślności. Instytucje gospodarcze dostarczają bodźców do kształcenia się, inwestowania, oszczędzania, wprowadzania innowacji i stosowania nowych technik. Sprawne działanie instytucji gospodarczych zapewniają z kolei włączające (inkluzywne) instytucje polityczne zapewniające, że władza działa w interesie obywateli. Tymczasem w wielu krajach afrykańskich instytucje mają charakter wyzyskujący, a nie włączający.

Bardziej szczegółowe wyniki badań nad przemysłem wydobywczym w obu krajach afrykańskich można znaleźć w książce: K. Czernichowski, D. Kopiński, A. Polus, Klątwa surowcowa w Afryce? Przypadek Zambii i Botswany, CeDeWu, Warszawa 2012.

Nchanga Open Pit - druga największa na świecie kopalnia odkrywkowa, Copperbelt, Zambia
[1] W. Tycholiz, A. Polus, Perspektywy wystąpienia zjawiska klątwy surowcowej w Ugandzie – aspekty ekonomiczne, w: „PCSA Working Papers Series No. 16”, październik 2015, ss. 5-10.

21 września 2015

5 aplikacji, które wspomogą naukę ekonomii

Książki i dobre artykuły trudno zastąpić, ale jest kilka aplikacji, które mogą pomóc w nauce ekonomii.

1. Encyklopedia pojęć ekonomicznych

Jest to aplikacja przygotowana przez Narodowy Bank Polski. Jak sama nazwa wskazuje, jest to zbiór encyklopedycznych haseł. Pojęcia są wyjaśnione przystępnie, ale i bez nadmiernych uproszczeń, także aplikacja może stanowić podręczną pomoc w nauce mikro- i makroekonomii. Encyklopedia pojęć ekonomicznych jest dostępna na urządzenia z system Android i iOS

2. QuizApp

Aplikacje quizowe w ostatnim czasie zdobyły dużą popularność i duża w tym zasługa QuizAppa. Quizy zawierają w sobie element rywalizacji, w tym przypadku ze znajomymi lub użytkownikami QuizAppa z całego świata. Aplikacja jest bardzo dobrze wykonana, obejmuje duży zakres tematów, w tym również pytania ekonomiczne. Możemy zmierzyć się choćby z mistrzem miesiąca w ekonomii z USA czy Indii, jak też z autorem tego bloga, swego czasu wicemistrzem miesiąca w Polsce;) Quizy w świetny sposób łączą rozrywkę z nauką. Minusem może być brak języka polskiego. Aplikację można pobrać na urządzenia z system Android i iOS

3. SpotOn

SpotOn to - dostępny również w formie aplikacji - magazyn przygotowywany przez redakcję serwisu ekonomicznego ObserwatorFinansowy.pl. Zawiera bardzo wnikliwe teksty na tematy ekonomiczne, polskich i zagranicznych autorów. Magazyn jest dostępny za darmo i nie zawiera reklam. Wersja na iOS, na Androida i na komputer stacjonarny. Magazyn jest dostępny w j. polskim i j. angielskim.

4. KhanAcademy

Khan Academy to współcześnie jedna z najbardziej zaawansowanych platform edukacyjnych. Centrum serwisu to edukacyjne filmiki, które obejmują już wiele tematów. Wokół tego został zbudowany cały system z ćwiczeniami i narzędziami pozwalającymi na naukę danego zagadnienia. Z tematów ekonomicznych możemy przerobić m.in. ciekawe kursy z mikro- i makroekonomii. Aplikacja jest dostępna na urządzenia z system iOS i Android. Wersja na androida jest na razie w fazie beta, żeby wypróbować aplikacje trzeba dołączyć do grona testerów przez tę stronę. Oczywiście z Akademii można korzystać również bezpośrednio przez stronę internetową.

5. Aplikacja MSN Finanse

Bardzo dobra aplikacja do sprawdzania informacji związanych z gospodarką, rynkami i inwestowaniem. W jednym miejscu gromadzi aktualności i artykułu z najważniejszych źródeł, informacje o zmianach wskaźników rynkowych, kalkulatory hipoteczne i walut i wiele innych. Aplikacja jest dostępna na urządzenia z systemem Windows.

14 maja 2015

Debtris - wielkie sumy pieniędzy w odpowiedniej perspektywie

  • Jak duże były koszty wojny w Iraku w porównaniu do pomocy udzielanej przez Stany Zjednoczone krajom rozwijającym się? 
  • Ile Brytyjczycy wydają na alkohol, papierosy i narkotyki w porównaniu do budżetu brytyjskiego systemu opieki zdrowotnej? 
  • Wreszcie, jak to wszystko ma się do oszacowanych przez MFW kosztów globalnego kryzysu finansowego?
Wersja amerykańska:


Wersja brytyjska:

Animacja przygotowana przez Davida McCandlessa oraz serwis Information is Beautiful w piękny sposób wizualizuje różne, faktyczne i potencjalne, koszty.

5 marca 2015

Jakich audycji ekonomicznych warto słuchać?

Audycje radiowe są znakomitym źródłem informacji o gospodarce. Dlaczego?
  1. Poziom dyskusji jest często wyższy niż w programach telewizyjnych.
  2. W wielu programach zapraszani goście mają odmienne punkty widzenia, dzięki czemu można rozszerzyć swój punkt widzenia na daną kwestię.
  3. Audycji można bezproblemowo słuchać również podczas wykonywania innych czynności, np. podczas jazdy samochodem, sprzątania czy biegania.
  4. W większości przypadków nie ma problemu z dotarciem do archiwalnych audycji np. jeśli nie mogliśmy posłuchać audycji danego dnia na żywo.
A więc jakich audycji warto słuchać przede wszystkim?
Moim zdaniem na pierwszym miejscu trzeba postawić zdecydowanie EKG — Ekonomia Kapitał Gospodarka. Ta audycja nadawana jest na żywo od poniedziałku do piątku o godzinie 9.00 na antenie radia TOK FM i prowadzona jest przez Macieja Głogowskiego. W latach 2007-2013 głównym gospodarzem programu był wybitny, niestety zmarły w minionym roku, polski dziennikarz ekonomiczny Tadeusz Mosz.
Wśród zapraszanych gości są eksperci ekonomiczni, profesorowie, ministrowie, prezesi, przedsiębiorcy, przedstawicie związków zawodowych, a przydarzyło się nawet, że zapraszani byli również wybrani spośród osób komentujących często audycję EKG na profilu TOK FM na Facebooku. Świetnymi elementami programu są jego stałe części takie jak „pozytywne informacje” czy „zdziwienia”.
Oprócz tradycyjnej drogi audycji można słuchać również na żywo przez internet, a archiwalne audycje są możliwe do odsłuchania ze strony internetowej radia lub za pomocą aplikacji TOK FM (wymaga płatnej subskrypcji, a sama aplikacja pozostawia wiele do życzenia).
Oprócz tego w TOK FM warto zwrócić uwagę na prowadzone przez Aleksandrę Dziadykiewicz:
W Polskim Radiu odnajdziemy:

W RMF FM możemy posłuchać „Faktów ekonomicznych” o 07:30 i 17:30. W poniedziałki natomiast jest cykl „Twoje pieniądze”. 
Z wyłącznie internetowych polskojęzycznych podcastów warto wyróżnić Echa rynku oraz podcasty Deloitte. Natomiast miłośnicy poglądów wolnorynkowych znajdą coś dla siebie w radiu Kontestacja.
Miłego słuchania:)

PS. W całości warte polecenia było Radio PiN, które specjalizujące się w tematyce ekonomicznej. Niestety zaprzestało swojej działalności w październiku minionego roku. 
Źródło: Mackingster, DeviantArt

25 lutego 2015

Chcesz więcej oszczędzać? Jest do tego aplikacja

Wg statystyk Rezerwy Federalnej (amerykański bank centralny) 60% Amerykanów w wieku od 18 do 40 lat nie zaoszczędziło nic w 2013 roku. Podobnie jest w Polsce. Wg badań fundacji Kronenberga regularnie oszczędza jedynie 12% Polaków, choć aż trzy czwarte twierdzi, że warto to robić. Kolejnych 37% oszczędza od czasu do czasu. Z badania przeprowadzonego przez Konferencję Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce wraz z Instytutem Rozwoju Gospodarczego SGH wynika, że 60% Polaków nie ma żadnych oszczędności.

Dlaczego tak jest? Oszczędzanie wymaga planowania, dyscypliny, podejmowania aktywnych działań i myślenia nad wieloma niewiadomymi. Słowem, wymaga wysiłku. A zgodnie z badaniami ekonomistów behawioralnych ludzie generalnie mają tendencję do unikania lub odwlekania takich decyzji lub działań. Czynione plany często nie są realizowane lub w ogóle nie zabieramy się za planowanie. Można utyskiwać na to, że jest to nieracjonalne, ale — jak uważają behawioryści — takie zachowanie leży po prostu w ludzkiej naturze. Tak jesteśmy ukształtowani. Ekonomiści behawioralni sugerują wprowadzanie takich rozwiązań, które będą skłaniać (nudge) wybierać lepiej. O finansach behawioralnych i problemach z oszczędzaniem ciekawie opowiada Shlomo Benartzi:



W podobnym duchu ten problem próbuje rozwiązać serwis Digit, który automatyzuje proces oszczędzania (na razie jest dostępny jedynie w USA). Po podłączeniu do konta bankowego użytkownika monitoruje przychody i wydatki, a następnie za pomocą algorytmu oblicza ile pieniędzy w danym miesiącu jest potrzebnych. Bierze pod uwagę nasze dochody, płacone rachunki oraz to, jak zwykle wydajemy pieniądze. Drobne sumy, których — wg algorytmu — nie będziemy potrzebować, przelewa na specjalne konto. Jest to nie tyle klasyczna aplikacja mobilna, ile serwis obsługiwany za pomocą wiadomości tekstowych, przez co ma być maksymalnie prosty w użyciu. Słowem, Digit zamierza odciążyć użytkownika w oszczędzaniu pieniędzy.


Konto jest ubezpieczone w Federalnej Korporacji Ubezpieczenia Depozytów (czyli w instytucji gwarantowania depozytów w USA). Twórcy aplikacji podkreślają, że jest ona darmowa, jednak nie jest to do końca prawdą. Konto nie jest oprocentowane, co jest de facto opłatą za usługę — w ten sposób Digit na razie finansuje działanie serwisu, jednak twórcy zakładają, że w przyszłości chcą to zmienić i wprowadzić oprocentowanie. W razie potrzeby możemy oczywiście wycofać zgromadzone tam środki.

Jak ocenić to rozwiązanie?
Średnio za pomocą serwisu jego użytkownicy oszczędzają 5,5% swojego dochodu, co wygląda na całkiem niezły wynik. Można mieć pewne obawy, co do prywatności, jednak zdaniem twórców informacje są przesyłane informacje anonimizowane i szyfrowane. Niekorzystny jest również brak oszczędzania, choć nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zaoszczędzone pieniądze regularnie transferować na oprocentowane konto. No, może oprócz tego, że jest to wysiłek, którego staramy się uniknąć... ;)

Alternatywy
Innym rozwiązaniem jest aplikacja Acorn, która zaokrągla sumę wydawaną przez nas np. gdy płacimy kartą i inwestuje resztę w zdywersyfikowany portfel akcji. Z podobnych, choć bardziej tradycyjnych metod (i dostępnych w Polsce!) możemy zdecydować się na automatyczne programy oszczędnościowe lub choćby proste ustanowienie zlecenia stałego przelewającego określoną przez nas sumę na konto oszczędnościowe.



Źródło:
theverge.com
businessinsider.com
huffingtonpost.com

16 lutego 2015

Żarty ekonomiczne cz. 2

1.
Matematyk, księgowy i ekonomista ubiegają się o tę samą posadę. Pierwszy rozmawia matematyk. Osoba, która prowadzi rozmowę kwalifikacyjną pyta: „Ile to jest dwa plus dwa?” Matematyk odpowiada: „Cztery.” „Cztery, dokładnie?”, pada pytanie. Matematyk patrzy ze zdziwieniem na swojego rozmówcę i powtarza: „Tak. Dokładnie cztery.”
Drugi wchodzi księgowy i dostaje takie samo pytanie. „Średnio cztery, plus minus 10%, ale średnio cztery.", odpowiada.
Jako trzeci wchodzi ekonomista* i również dostaje pytanie: „Ile to jest dwa plus dwa?". Ekonomista wstaje, zamyka drzwi, zasłania zasłony, wraca na miejsce i pyta: Ile chcesz, żeby się równało?”

*niektórzy ekonomiści użyliby zapewne chętnie zamieniliby słowo „ekonomista” na „ekspert ekonomiczny”; w innych wersjach tego żartu w tym miejscu pojawia się prawnik.

2.
Trzech ekonometryków poszło na polowanie. Trafili na dużego jelenia, pierwszy z ekonometryków wystrzelił. Spudłował o metr w lewo. Drugi ekonometryk również strzelił i również spudłował, tylko że o metr w prawo. Na to trzeci ekonometryk nawet nie podniósł strzelby, tylko krzyknął triumfalnie: „Mamy go! Trafiliśmy jelenia!”

3.
W luźnym tłumaczeniu: nazywanie ekonomii "ponurą nauką" jest przesadą. Ponura? Ok, ale z tą nauką, to już przesada!

Żarty oczywiście nie tyle śmieszą (może kilku ekonomistów rzeczywiście uśmiechnie się pod nosem), ile mówią coś istotnego o tym, jaką nauką jest ekonomia i jak jest praktykowana. Przykładowo, nr 2 ilustruje następujący zarzut stawiany ekonometrii: modele stały się ważniejsze niż rzeczywistość, którą mają opisywać. Założenia nie muszą być prawdziwe, oby wynik się zgadzał.

Część 1. jest tu.
Obrazek jest fragmentem komiksu xkcd.